Wróciłam właśnie od położnej i jestem w skowronkach. Co prawda nie było dziś mojej położnej, bo jest chora, więc przyjmowała mnie jakaś inna, ale też fajna babka.
Na początku jak zawsze zostałam wysłana do wc, aby oddać próbkę moczu do badań, później pomiar ciśnienia, no i na końcu wyczekiwana przyjemność.
Położyłam się na łóżku, położna zmierzyła mi brzuch, zmierzyła wysokość macicy, wydotykała, wymacała i słuchaliśmy bicia serca mojej buby. A ono jak zawsze wali jak szalone.
Mała leży główką do dołu, a po lewej stronie mojego brzucha ma plecki.Ale ten stan może się zmienić, bo dziecko cały czas się obraca, więc to ułożenie chwilowe i nie można się nim sugerować.
Wszystkie wyniki badań są w normie i buba rozwija się prawidłowo. Także puki co nie ma podstaw do niepokoju.
Na zakończenie wizyty porozmawiałam jeszcze chwilę z położną o opuchniętych nogach, i twardnieniu brzucha i zapisałam się na tak zwane ANTENATAL BREASTFEEDING WORKSHOPS, które odbędą się dopiero w czerwcu (35 tygodniu ciąży).
Sama dokładnie nie wiem co to będzie, ale z tego co się dowiedziała, to takie lekcje na temat karmienia piersią, skierowane do matek, które planują karmić naturalnie.
No i oczywiście dostałam kolejny wpis do mojego zielonego zeszytu ciążowego.
Kolejna wizyta za dwa tygodnie.
Poza tym to u mnie praca na całego.
Zbieram materiały i listy wyprawkowe, zapisuję co muszę dokupić i odhaczam rzeczy które już mam. Czytam książki i gazety o ciąży i porodach, dokształcam się strasznie.
Tak usilnie nie pracowałam od czasów studiów:))