Wyjechać jest prosto. Pakuję walizkę w rzeczy konieczne i okazuje się, że tak niewiele do przeżycia mi trzeba, bo co to jest piętnaście kilo- dwie pary spodni, kurtka, jakiś sweter rozciągnięty w praniu, notatnik z ważnymi telefonami i adresem do babci. Komórka, słownik, portfel, jakieś drobne w kieszeni na wodę.
Dzisiejszy post, czyli dwujęzyczność sześciolatka, jest kontynuacją mojego prywatnego projektu, w którym obserwuję rozwój języka polskiego (jako języka drugiego) u mojej, dzisiaj sześćipó
Koniec zawsze wygląda tak samo. Na stole zostaje jedno ziarenko, jak maku malutkie, całe czarne od żalu.
Jeśli mnie zapytacie, czy jest jakaś rzecz, której żałuję z czasów w mojej młodości, to odpowiem Wam bez wahania, że to właśnie nauka (dokładniej nie nauka) języków obcych.
Lipiec jest nasz.
Początek sierpnia, został miesiąc wakacji, a ja, pewnie jak wielu innych rodziców, myślę o zbliżającym się rozpoczęciu roku szkolnego.
To miał być jeden z tych tekstów, w którym można się dowiedzieć czegoś o życiu w Anglii. O tym, że posiadając jednego funta w kieszeni, możesz kupić pizzę, litr mleka, frytki w maku lub kiść bananów.