Dziś kolejny raz straciłam sześć godzin z życia mojego dziecka. Nie wiem czy do dużo, ale dziś wydaje mi się przeogromnie.
Pewnego dnia oddam wiele, aby choć godzinę znów z nią spędzić, gdzieś pomiędzy jedną pracą a drugą, w biegu, w kafejce przy kawie i naleśnikach.
Znam kilkoro dorosłych dzieci. Takich, które musiały oddać dzieciństwo i szybko dorosnąć, bo ktoś im odebrał ten przywilej i godność dziecka.
Trzeba trzęsienia ziemi, które wywróci życie do góry nogami, które zabierze to co stare, wypłowiałe, zużyte. Huraganu, który porwie stary porządek, przyzwyczajenia, zwyczaje.
W szkole podstawowej miałam taką nauczycielkę, nie pamiętam jej imienia, a nazwiska nie chcę wymieniać. Taka starsza baba, powolna, flegmatyczna jak kluchy w rosole, nudna, bezbarwna.
Dziecko mnie zmieniło. Jeszcze nie wiem do końca jak bardzo, ale podejrzewam, że to wzruszenie na reklamach pampersów nie minie tak szybko.
Jak tak siedzę kolejną noc na tej sofie obrzyganej, w tej koszulce rozciągniętej, przemoczonej od śliny i potu i tak patrzę na swoje odbicie w lustrze wyłącz
Już za chwilę przyjdzie, zapuka do drzwi, wejdzie w moje życie, upokorzy nie raz, da po gębie, rozbawi do łez, przytuli i wyśmieje moje plany.