Wydaje mi się, że nic się nie zmieniło. Bo cóż to jest 10 lat? Odległość jak stąd w kosmos i z powrotem. Około półtora metra i czterdzieści kilogramów człowieka. To kilka pogrzebów i sznur. Tyle samo narodzin, lecz dzieci jakby mniej.
Nigdy nie planowałam zostać mamą dwujęzyczka, w sumie nigdy o tym nie myślałam.
Angielskie matki są grube, mają tłuste włosy i niewypielęgnowane stopy, które dumnie prezentują w zbyt małych klapkach, gdy rano zaprowadzają swoje dzieci do szkoły.
Dzisiejszy post, czyli dwujęzyczność czterolatka, jest kontynuacją mojego prywatnego projektu, w którym obserwuję rozwój języka polskiego (jako języka drugiego) u mojej, dzisiaj czteroipółletniej, córki.
To będzie historia pewnej emigrantki, która mnie poruszyła. Bo z jeden strony myślę sobie, że jak ona mogła, to ja też mogę wiele.
Historia jak tysiące innych.
Mija tydzień, od kiedy ta moja mała chodzi do angielskiej szkoły, a ja sama wdrażam się w angielski system edukacyjny.