O Chińczykach wiem tyle ile podpowiada mi stereotyp, że jedzą psy, produkują kicz made by dziecięce ręce, na świat patrzą przez biedne skośne oczy, a za tą małą, zalotną, żółtą pupą to każdy facet by poszedł w długą. No i ryż, pola ryżowe, wino ryżowe, sake w porcelanie i jedwab.
Jest taka minuta, która określa mnie bardziej niż tafla jeziora z odbitą mą twarzą, niż papilarne, odbite linie tłuszczem na białym obrusie.
Miałam zacząć inaczej, mi tu podpowiadają, że muszę wspomnieć o hrabim Johnie Montagu, bo inaczej to nie będzie to samo.
Dzisiejszy post, czyli dwujęzyczność pięciolatka, jest kontynuacją mojego prywatnego projektu, w którym obserwuję rozwój języka polskiego (jako języka drugiego) u mojej, dzisiaj pięćipółletniej, córki.
Jakby wyrwana do odpowiedzi, nieprzygotowana, po zarwanej nocy, gdzie ostatnią rzeczą był ten egzamin, składam zdania po słowach, które nie wylewają się jak z dzbana ze mnie, ale&nbs
Tak naprawdę zabrakło tylko śniegu tego dnia. Ale może to i lepiej, bo jakby wtedy w tych sukniach rodem z Dickensa po ulicach kroczyć.
Zadania domowe, z jakimi powracają dzieci ze szkoły, stały się ostatnio gorącym tematem poruszanym przez rodziców, psychologów i samych nauczycieli.